Mała

 

 

 

 

 

 

 

 

Wczoraj (07.04.2018) odeszła od nas Mała. Przedziwna, wierna, uparta i niezależna suczka. Pojawiła się w naszym domu przypadkiem 14 lat temu ze stajni w Sobieszewie jako 6-cio tygodniowe szczenię. Tak naprawdę, razem ze swoją siostrą została przeze mnie zawieziona do potencjalnego nowego właściciela, który miał sobie wybrać jedną z pośród 2 suczek. Małej nie wybrał, więc na dwa dni przyjechała do naszego domu. Był weekend.

W stajni w Sobieszewie wyszczeniły się dwie suki i było kilkanaście szczeniąt. Mała chyba wyczuła swoją szansę. W tym czasie w naszym domu, opróc Profa i Mrutka, królowała mała brzydka suczka Tufka („uratowana” sprzed szkoły przez moją wówczas 11-letnią córkę Kasię) i jej 8 szczeniąt. Mała uznała, że to znakomita rodzina zastępcza i zaadoptowała nową matkę i jej dzieci natychmiast, chociaż od Tufki była większa prawie dwukrotnie. Uznała również za słuszne postępować krok w krok za moim mężem. Tam dokąd on się udawał, ona udawała się za nim, gdzie on stawał tam ona natychmiast się kładła, a gdzie on siadał tam kładła mu się na stopach. Mieliśmy wóczas Profa, Mrutka, „uratowaną” Tufkę (która 2 dni po „uratowaniu” natychmiast się oszczeniła) i jej 8 szczeniąt. Kolejny pies absolutnie nie był naszym targetem. Niemniej strategia Małej okazała się trafiona znakomicie, wsparta jeszcze nieznacznymi kłopotami trawiennymi, co często zdarza się szczeniętom przy zmianie domu. We wtorek planowałam wyjazd do stajni i Mała miała wrócić do swojej prawdziwej rodziny. I teraz – zgadnijcie co się stało?

Została z nami do wtorku i jeszcze 14 lat dłużej. Taka karma!

Przypadła jej rola towarzysza-obrońcy. Bez żadnego szkolenia w sytuacjach, które sama uznawała za znaczące reagowała na mój podniesiony głos. Np. gdy koza wchodziła pozwiedzać siodlarnię – Mała leżała bezczynnie i pozornie nie zwracała na kozę żadnej uwagi. Niemniej, gdy zwiedzanie stawało się zbyt natarczywe i krzyknełam na kozę – Mała natychmiast przejmowała inicjatywę i usiłowa kozę pożreć (a może tylko przegonić?). Zawsze zabierałam ją ze sobą na nocki w stajni, bo była to bardzo mądra, odważna i oddana suczka. Nigdy nie oddalała się samodzielnie dalej niż na 2-5 metrów i nie mieściło jej się w głowie, że mogłaby mnie zostawić (co namiętnie czyni Maleństwo) i udać się sama do domu. Dostała od nas bezpieczny dom. Przyjaźniła się z Profem i Maleństwem, tolerowała swoją przyrodnią siostrę Świnkę – córkę Tufki, absolutnie nie przepadała za świnką Chrumisią. Myślę, że nie zjadła jej tylko dlatego, że pojmowała iż Chrumisię lubimy.

Biega pewnie teraz na sprawnych nogach po niebieskich ogrodach razem z Profem, Mrutkiem, Czartem, Terrą, Pączkiem i Uszą z którymi przyszło jej żyć w naszym domu.