Konie Uratowane

 

 

 

 

 

 

Wszystko zaczęło się od Pepitki. Latem 2005 roku, Basia znalazła na stronach fundacji Volta, informację o młodej dereszowatej klaczce, arabskiej półkrwi i pociągowej karej kobyłce przeznaczonych na rzeź. Konie są naszą wspólną pasją od lat. Basia od 2001 roku aktywnie uczestniczyła w pracy przy moich wówczas 3 koniach (Demonie, Duchu i Hadze). Basia zdecydowała się na wykupienie dereszowatej klaczki, ja zaś (do spółki z Magdą) na wykupienie karej kobyłki. Rozmowy z fundacją były krótkie. Basia stała się właścicielką klaczki, karą kobyłkę wykupił ktoś miejscowy, a fundacja zobowiązała się dostarczyć klacz do stajni w Łapinie koło Gdańska, gdzie hotelowałam swoje konie. Wówczas pojawił się Groszek czyli, tak naprawdę, Mefisto. Był półrocznym ogierkiem z bliźniaczej ciąży, urodzonym przez klacz uratowaną przez fundację. Mama Mefista musiała być poddana operacji i trzeba było odsadzić malucha. Kasia z Volty zaproponowała nam malucha gratis, a Magdzie podjęcie decyzji zajęło 15 minut. I tak obok moich Demony, Ducha i Hagi, w stajni stanęły Pepitka i Groszek.

Trajler fundacji ruszył w drogę powrotną do Warszawy. Po drodze, koło Tucholi minął koniowóz z kilkoma końmi. Okazało się, że są to konie skupione w celu odsprzedaży na rzeź. Handlarz miał ich 13. Ponownie, jeszcze gorąca, linia z Warszawą rozgrzała się do czerwoności. Co robić, jak uratować zwierzęta? Obliczyłam się z siłami – dam radę zaopiekować się jeszcze jednym koniem, w końcu nie kupiłam karej kobyłki. W poniedziałek rano 05.10.2005 roku pojechałyśmy do Legbądu, tylko się rozejrzeć – Magda, Basia i ja.  Wzięłam ze sobą 1200 zł. zaliczki. Na miejscu było 13 koni.
Zdjęcia: K. Średniawa i Zosia Chmielecka

UWAGA! GALERIA OTWIERA SIĘ NA SZCZYCIE STRONY.
Jednego konika – małą dereszowatą klaczkę po ochwacie wykupiła fundacja.

Okazało się, że nie jesteśmy w stanie, w żaden sposób, dokonać wyboru konia, któremu należy się życie. Wśród 13-tki były  źrebaki, zaźrebiona kobyła, dumny koń sportowy, przemiły siwek, klacz ze źrebakiem, pociągowa kobyła, zrujnowana kasztanka.  Wszystkie wymagały pomocy, wszystkie były chore. Zaliczkowałam 12 koni, ponieważ jednego zobowiązała się wykupić fundacja – już wówczas Pegasus. W piątek, 7 października 2005 roku, konie miały pojechać do rzeźni. Stopiły się rodzinne oszczędności, pomogły koleżanki Basia, Magda i Renata. 09 października wykupiłyśmy(razem z moją siostrą) 12 koni za 27500 zł i konie wyruszyły do nowego domu.  Jeszcze wówczas bezimienne: Dohnat’, Doroha, Orfik i źrebna Sendera pojechały prosto do wydzielonych pomieszczeń stajni w Łapinie. Dwa: Harny i Gaja do stajni w Niestępowie – odsprzedane „na pniu” (Gaja wróciła do nas po roku kulawa).   Pozostałe przewieźliśmy  do gościnnej stajni w Nowym Dworze.

Leczenie uratowanych koni zaczęło się następnego dnia. Doktor Sarah dojeżdżał do swoich pacjentów do Łapina i do Nowego Dworu. Tylko jego dobroć i wyrozumiałość pozwoliły uchronić resztki rodzinnego budżetu. Kwarantanna trwała 2 miesiące i pochłonęła około 25 000 zł. Konie mogły przejść do wspólnej stajni. Niestety w styczniu 2006 do stajni przybyły nowe konie i mało odporni rekonwalescenci ponownie zaczęli chorować. „Przechorowały się” prawie wszystkie konie z 26 konnej stajni.

15 grudnia 2005 roku straciłam Dorohę, – wychudzoną kasztankę. Przez 3 miesiące była przedmiotem naszej najgłębszej troski. Niestety nie udało nam się określić jej dolegliwości. Chociaż była z nami krótko – stała się ulubienicą dobrych duszków stajennych. Była najpiękniej wyszczotkowanym i wygłaskanym koniem w całej stajni. Pozwalam sobie wierzyć, że spędziła z nami najlepsze 3 miesiące swojego życia.
Zdjęcie: K. Podhajska

 

Doroha - pierwsze badanie
Doroha – pierwsze badanie weterynaryjne.

Konie pomału zaczęły wracać do właściwej kondycji a ja zaczęłam odkrywać ich inne specyficzne dolegliwości. Dohnat’ – pęknięcie kości rysikowej i skłonność do kolek, Fiona – narośnięte do 2 cm zęby, które kaleczyły dziąsła. Dohnat’a operował doktor Golonka w Gliwicach, Fionie ukruszył zęby w znieczuleniu ogólnym na miejscu w Łapinie.

 

Fot.: Kasia Średniawa

Dohnat' - nasza pierwsza wspólna kolka.
Dohnat’ – nasza pierwsza wspólna kolka.

Później, już w Naszej Stajni pojawiła się Braila i jej córka Brytania. Braila – chora na tężec – przekazana nam przez gospodarza z Lisewca ze źrebakiem przy piersi i ciążą w brzuchu, mimo dwutygodniowej walki odeszła latem 2007 roku. Brytanię odkupiłam od gospodarza.

Potem była Baskinia – rzeźna kobyłka odkupiona od gospodarza w Czapielsku i przekazana, wraz z Gwiazdką ze spalonej stajni w Leśnej Polanie, rolnikom z Miłoradza.

Ostatnimi pensjonariuszami naszej stajni (do 8 sierpnia 2009 roku) są Lilejnik, Abołs, Kluk i Gido wykupione latem 2008 roku z likidowanej stajni w Kolibkach.
Fot. K. Podhajska